Tytuł: Happy White Day, hyung
Bohaterowie: Kim Jongin, Do Kyungsoo
Rodzaj: Fluff
Ostrzeżenia: Brak
A/N: Gdyby ktoś nie wiedział, White Day to Koreańsko/Japońsko/Tajwańskie święto które świętuje sie 14 marca (dzisiaj~) i na które chłopcy dają dziewczynom które lubią czekoladki, bo w Walentynki jest tradycja że to dziewczyny dają chłopakom C:
Enjoy~
Poranek tego dnia na pierwszy rzut oka nie różnił się w zasadzie od żadnego innego. Budzik jak zwykle zadzwonił o siódmej rano, wyrywając Kyungsoo z krótkiego snu i powodując, że w jego głowie pojawiały się mordercze myśli na ‘kogokolwiek kto wymyślił to straszne urządzenie”. Westchnął głęboko, starając się powoli otworzyć oczy. O tej porze zdawały się być wręcz sklejone.
Przeciągnął się w końcu i zaczął podnosić. Zaraz jednak zatrzymał się w pół ruchu. Coś mu nie pasowało. Odwrócił się w stronę ściany i zauważył puste miejsce. Kołdra była jednak ułożona tak, jakby nikt na niej w ogóle nie spał.
- Co do jasnej… - był zdezorientowany. Gdzie podziewał się młodszy? O tej godzinie zazwyczaj ewentualnie przewracał się na drugi bok, ale gdzie mu do wstawania?
Zamrugał jeszcze parę razy zdziwiony tą sytuacją. Postanowił, że po prostu rozglądnie się po mieszkaniu w poszukiwaniu tego dzieciaka.
Szukać nie musiał długo. Gdy tylko stanął w progu kuchni jego oczom ukazała się pół naga sylwetka tancerza, stojąca do niego tyłem, za to przodem do kuchenki elektrycznej. Kyungsoo nie mógł powiedzieć, że się nie zdenerwował. Połączenie Kai plus kuchnia nigdy nie wróżyło niczego dobrego.
- No dobra Jongin, dasz radę. Co jest trudnego w smażeniu naleśników? – młodszy wypowiedział te słowa sam do siebie, a chłopakowi aż zachciało się śmiać. Co ten Jongin kombinował?
Na początku szło mu całkiem nieźle. D.O stwierdził w myślach, że wyższy rozprowadził ciasto nawet równomiernie po patelni. Gorzej było z przekładaniem go na drugą stronę. Słysząc bezradny jęk tamtego, w końcu podszedł do niego.
- Żeby go przewrócić, musisz najpierw wziąć drewnianą szpatułkę. – otworzył szufladę, a Kai cofnął się trochę przestraszony tym nagłym pojawieniem swojego hyunga. – podważasz brzegi dookoła a później wsuwasz szpatułkę pod ciasto i przewracasz – zademonstrował dokładnie to samo co mówił. – A jeszcze lepszym sposobem na to jak zgłodniejesz jest albo zrobienie sobie zwykłej kanapki, albo zawołanie mnie do pomocy – zaśmiał się cicho, kładąc dłoń na plecach swojego chłopaka. Dopiero teraz zauważył, że zostały na nich jeszcze zadrapania po wczorajszym wieczorze i aż się zarumienił na jego wspomnienie. – Czemu mnie nie zawołałeś?
- Bo nie… - burknął cicho. – A teraz możesz iść jeszcze spać.
- Jongin-ah, trzeba jeszcze przygotować śniadanie dla reszty zespołu – podszedł do lodówki, ale brunet zagrodził mu drogę, stając przed nim.
- Już wszystko zrobione – kiwnął głową w stronę stołu na którym piętrzył się stos kanapek. – I za nim cokolwiek powiesz, tak, są osobne bez masła dla Baekhyuna i nawet keczup dla Chanyeola stoi. – uśmiechnął się trochę nerwowo, a Kyungsoo patrzył na niego niepewnie.
- No… Dobrze. Nie wiem co kombinujesz, ale zaufam ci. – cmoknął go delikatnie w usta i odwrócił się by wyjść z kuchni. – tylko nie spal domu! - rzucił jeszcze na odchodnym.
Dziwnie mu było z tym, że może o tej godzinie leżeć jeszcze spokojnie w łóżku, ale zaraz się zrelaksował. Nawet nie zauważył kiedy znowu zasnął z uśmiecham na twarzy.
***
- Soo? Hyung… Kyungieeeeeee~
Kyungsoo otworzył oczy by zobaczyć nad sobą Jongina który stał z uśmiechem na twarzy. Zaraz go leniwie odwzajemnił.
- Cześć… - przeciągnął się. – Która godzina? Śniadanie poszło bez przeszkód? – zapytał, przeczesując palcami włosy.
- Tak, wszystko jest w porządku… Jest dziewiąta, a ja ten… Mam coś dla ciebie. – odwrócił wzrok i wyciągnął przed siebie talerz. Wokalista zamrugał parę razy, biorąc od niego naczynie i siadając. Przed nim znajdowały się naleśniki polane sosem czekoladowym, a na nich leżał bloczek czekolady z napisem „Happy White Day”.
- Jonginnie… - uśmiechnął się od ucha do ucha i zerknął na swojego ukochanego. – To takie urocze, że nawet nie będę narzekać, że nie jestem dziewczyną a dostałem czekoladę na biały dzień – zaśmiał się i przyciągnął do siebie tancerza. – Kocham cię ty mój dzielny kucharzu – pocałował go w usta, gładząc go jednocześnie po policzku. – Odwdzięczę Ci się dzisiaj za to… - powiedział cicho, przygryzając wargę. W oczach igrały mu wesołe świetliki.
- A jak?
D.O nachylił się i wymruczał do ust Kaia parę słów i obietnic, które sprawiły, że ten do końca dnia nie mógł ściągnąć uśmiechu z twarzy.
Trza było rozwinąć końcówkę -.-
OdpowiedzUsuńsię zgadzam -,-
Usuń<3
no właśnie ._.
OdpowiedzUsuńjahajhkhakdhlsafhfkakshkadsh i w ogóle khsdflkjdfhkflkj .. więcej chcę .. feelsy moje .. dfhkehfgfjghelkhw .. KaiSoo .. tak bardzo wielbię ksjdfhlkhrgeklg .. więcej ;O; .. kekjfgekgek .. zgwałcę dywan .. khdfghdklgjlkgjn .. kocham to co piszesz .. skdgkjgfsdflj ..
dziękuję & dobranoc .. ♥
Komentarz Blake[...] w pełni oddaje to jak powinnam skomentować ten fanfic <3333
OdpowiedzUsuńMoja wyobraźnia podsuwa mi ciekawe zdania wypowiedziane przez D.O...
OdpowiedzUsuńohoho zapowiada sie ciekawy wieczór :D świetne <3
OdpowiedzUsuń