Gatunek: Angst.
Ostrzeżenia: -
Bohaterowie: Kim Jongin. Do Kyungsoo, Suho.
A/N: powstało, pogódźcie się z tym. Może po prostu nie mieć sensu. Jak się nie spodoba, to przepraszam. Napisane równy rok temu :o Serioszki!
Ekran komputera świecił mu w oczy dosyć mocno, jednak zawzięcie dalej szukał informacji. Był środek nocy, a on siedział pochylony nad klawiaturą, wystukując wszystkie nazwy leków, jakie znalazł.
Nie było już nic. Tabletki, które wcześniej brał i które wywoływały przyjemny ból głowy, połączony z zawrotami, skończyły się. Uwielbiał to uczucie, dawało mu na chwilę odpocząć. Wiedział, że krzywdzi swoje ciało, że nie szanuje sam siebie… Jednak, czy osoby chore psychicznie myślą normalnie? Tak, właśnie tak o sobie myślał, jak o psycholu ze skłonnościami masochistycznymi.
No bo przecież ciąć też się lubił.
Żyletkę miał schowaną, chociaż mieszkał sam. Nie wiedział dlaczego miał taki nawyk, ale w żadnym wypadku mu to nie przeszkadzało. Uwielbiał wyciągać swoje narzędzie tortur z niezwykłych miejsc, nadawało to tym chwilom dreszczyk dramaturgii.
Ręce miał gładkie. Zawsze uważał, że osoby z ranami na rękach, tną się na pokaz. Chcą pokazać światu, że mają problem, choć tak naprawdę go nie mają. On problem miał, a jego nogi były całe w bruzdach.
Gdyby ktoś się go spytał dlaczego to robi, odpowiedziałby, że czuje taką samą chęć by pociąć swoją skórę, jak malarz czuje potrzebę namalowania czegoś na czystym płótnie.
Połknął już parę pigułek, jednak nie wywoływały one zamierzonego efektu, dalej więc wertował Internet w poszukiwaniu czegoś mocniejszego.
- Te tabletki drapią mnie w gardło… - zaczął mówić do siebie z szaleństwa. – więc po prostu mi pomóż. – te słowa skierował do przeglądarki komputerowej, wypowiadając je wręcz błagającym tonem.
Nagle jego telefon rozdzwonił się. Zerknął na wyświetlacz i odetchnął z ulgą.
- Kyungsoo, musisz coś mieć – powiedział od razu, odbierając telefon. Wiedział, że na niego zawsze może liczyć, bo chociaż starszy nie chciał, żeby on się truł, nigdy nie odmawiał swojemu dongsaengowi.
- Kai…
- Nie pierdol, tylko przyjeżdżaj. Teraz.
Odpowiedział mu sygnał oznajmiający zakończenie połączenia.
*
- Wszystko się skończyło. – Jongin nie dał nawet ściągnąć butów swojemu hyungowi, od razu naskoczył go i zaczął mówić - Rozumiesz? Wszystko! Paracetamol to gówno, jest słaby w *****… A ten jebany w dupę Acodin nie działa! Pisali w Internecie, jakich to to nie ma skutków ubocznych… A tu nic, *****… - prawie zapłakał na końcu zdania. Potrzebował czegoś zaraz. Nie chciał narkotyków, chciał swoje ukochane tabletki.
- Ile wziąłeś?
- Aish… - zastanowił się chwilę, licząc w pamięci – Chyba osiem. Albo dziewięć, sam nie wiem.
- Osiem…? – westchnął, łapiąc się za głowę i patrząc w podłogę – Wykończysz się.
- Dam radę. Mam Ciebie przecież. – uniósł wzrok, by spojrzeć na starszego, jednak napotkał tylko pustkę.
Znowu został sam na sam z głosami.
Zabij mnie. Nie chcę znać świata, w którym nie istniejesz.
Potrafił tylko leżeć. Patrzył w sufit godzinami, gdy starszego nie było w pobliżu. Czasami omamiony tabletkami, czasami cierpiąc po samookaleczeniu. W samotności czekając na to, aż te wielkie oczy starszego przyjaciela ponownie się przed nim pojawią. Aż znowu poczuje jego ciepłe ręce na swoich ramionach i jego oddech tuż przy szyi. Uzależniony od jego wyznań, masochistycznie czekał.
A przecież wiedział, że wystarczy go tylko zawołać, żeby się pojawił.
Nie potrafiąc kochać, potrafiąc jedynie współczuć.
- Kyungsoo?
W chwili gdy wypowiedział to imię na głos, poczuł obecność chłopaka. Uśmiechnął się do siebie. Wyciągnął dłoń, spotykając się w połowie drogi z dłonią chłopaka.
- Hmmm? – mruknął cicho, splatając palce z palcami przyjaciela.
- Pamiętasz, jak mówiłeś, że nie umiesz się tak łatwo zakochać..? – wyszeptał, przejeżdżając kciukiem po delikatnej skórze bruneta.
- No tak.
- A przecież pół roku temu wyznałeś mi miłość.
- Wiem. – stwierdził pewnie. – Ale możemy o tym nie mówić? Proszę. Nie przychodzę tutaj dla tego.
- Kochasz mnie? – spytał wprost. Oczywiście, że był ciekawy takich rzeczy. On sam nigdy nie poczuł tego magicznego uczucia zwanego miłością.
- Kocham.
Kai westchnął. Odwrócił się przodem do okna.
- Gdybym nie był taki jaki jestem… Gdybym potrafił kochać… - nie dokończył. Pozwolił tym słowom zawisnąć w powietrzu. – Chciałbym, żebyś był prawdziwy.
- Dzisiaj dostałeś tabletki.
Cisza.
- Wiesz o tym, że gdy je weźmiesz to zniknę?
Wiedział.
- Weź je, Kai. Proszę, nie katuj się.
Miłość do mnie utrzymywała cię przy życiu. Ja podciąłem ci żyły.
- Jak to mu się pogorszyło?! – Suho stał w gabinecie lekarskim, naprzeciwko starszego pana odzianego w biały kitel. – Przecież powiedzieliście, że jak weźmie leki, będzie się tylko polepszać! Ile już bierze te leki? 3 miesiące?! A wy nagle mówicie, że mu się pogarsza?! Ja nawet nie widziałem go od tego dnia!
- Proszę się uspokoić. – dobitnym głosem odpowiedział mężczyzna. – Okazało się, że pacjent dopiero dzisiaj wziął pierwszą dawkę.
Suho nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
- Dzisiaj? Jaja sobie ze mnie robicie?! – Złapał się za głowę. Nie wierzył jak mógł mieć do czynienia z takimi idiotami. Wstał z krzesła i poszedł szybkim krokiem w stronę tej specjalnej Sali. I chociaż za nim wołali, że nie może, że Pacjent nie jest jeszcze gotowy na świat zewnętrzny, nie posłuchał ich.
Gdy otworzył drzwi, stwierdził, że mógł ich jednak posłuchać.
Pokój nie był duży a znajdowało się w nim tylko łóżko. Ściany byłyby białe, gdyby nie to, że były całe podrapane. W niektórych miejscach walały się strzępki materiału, ubrań…
- Kai? – w końcu dojrzał skuloną w rogu pokoju osobę, która siedziała z nogami podkulonymi pod siebie, obejmując swoje kolana. Gdyby nie to, że na drzwiach wyraźnie pisało „Kim Jongin” nigdy nie poznałby, że może to być właśnie ich Kai. Ten sam wesoły narcystyczny Kai co rok temu.
Skóra chłopaka była blada, a on sam wychudzony. Jego wzrok wędrował po wszystkich ścianach.
Podbiegł szybko do bruneta i położył dłoń na jego ramieniu.
- Mój boże, Kai…
Kai czuł, że coś jest nie tak. Czuł czyjąś obecność, jednak wiedział, że nie był to Kyungsoo. Dotyk był zbyt intensywny i prawdziwy. Poderwał się i z krzykiem skulił jeszcze bardziej.
- Nie dotykaj mnie! – krzyknął głośno. – Tylko Kyungsoo może mnie dotykać…
Suho zamrugał kilka razy.
- Ale Kai, Kyungsoo nie żyje… Od pół roku...
- NIE MÓW TEGO! – wydarł się na całe gardło, po czym jego dłonie wylądowały na jego przedramionach. Starszy popatrzył na ręce Jongina i się przeraził.
Zaschnięta krew, ślady po zadrapaniach.
- Nie mów tego… Bo to moja wina…
- Nie mów tak, przecież…
- NIC NIE ROZUMIESZ! Kyungsoo mnie kochał! Kyungsoo mnie kochał do cholery, a ja po prostu się z nim przespałem. Przespałem i porzuciłem. – powiedział, już trochę się uspokajając. – A później… Skoczył z tego dachu na moich oczach, rozumiesz…? Zobaczyłem martwe ciało… Zobaczyłem jak umiera… - zaczął się drapać intensywniej. – Mój najlepszy przyjaciel… A ja nawet nic nie poczułem… Po prostu… Gdy zniknął, one nagle przyszły, te głosy. Powiedziały, że też umrę. Ale on mi pomagał, Kyungsoo mi pomagał, wiesz? Chociaż już nie żył, przychodził tutaj, zabierał głosy. – złapał trzęsący się oddech. – I mnie ciągle kochał. Chociaż po jego śmierci nic nie poczułem. A on nawet po niej potrafił mnie kochać. A teraz mi go zabrali. Zabrali mi jedyną pozostałość po nim, tymi głupimi tabletkami.– zaczął się bujać.
Suho tylko patrzył niedowierzając.
- Ale to nic… - znów zabrał głos Kai. – Przecież ja i tak go nie kochałem.
Słowa, zapisane w zeszytach.
Bajki, krwawe i brutalne.
Wszystko co podobne do tego, co ci kiedyś mówiłem.
Wiedz, że są moim cichym wołaniem o pomoc.
Bajki, krwawe i brutalne.
Wszystko co podobne do tego, co ci kiedyś mówiłem.
Wiedz, że są moim cichym wołaniem o pomoc.
DODATKOWO: pewnie niektórzy będą myśleć: "Ojej czyli jednak kochał kyungsoo!"
OdpowiedzUsuńwyjaśnie teraz dodatkowo tak poza opowiadaniem.
Jongin miał Schizofrenię, już od dawna, tylko była ona na małym poziomie. Kyungsoo o tym wiedział i pomagał mu przez to przejść. Zakochał się w nim i któregoś dnia po prostu poszli do łóżka. Jednak gdy D.O wyznał miłość Joginowi, ten go odrzucił. Dość brutalnie zresztą. Kyungsoo był chodzącym trupem przez parę dni, aż w końcu popełnił samobójstwo. Pech chciał, że przypadkiem Kai akurat był na dole gdy Kyungsoo spadał i zobaczył jak chłopak umiera. Chociaż w zasadzie zobaczył go już martwego. Kai nic nie poczuł, jednak przez zobaczenie takiego drastycznego obrazu, jego choroba nasiliła się. Zaczął słyszeć głosy i to przez nie oszalał i trafił do psychiatryka. Jego mózg utworzył wizję Kyungsoo i za każdym razem gdy ta wizja się pojawiała, głosy cichły, stłumione poczuciem, że jednak nikt nie umarł. Ale gdy ktokolwiek wchodził do pokoju, lub do niego mówił, Kyungsoo znikał. Kai nie akceptował świata rzeczywistego i żył w swoim własnym, jak to schizofrenicy. Nie brał tabletek, zawsze je chował, ale w końcu, (to już jest w opowiadaniu) zaczął je brać, bo już nawet jego wizja mu kazała.
W odpowiedzi: Nie. Kai go nie kochał, Kai nie potrafił kochać.
O MATKO TO JEST BOSKIE ;o; Płakałam prawie ciągle.To było piękne.To z D.O jak go kochał i to z Kai, że go nie kochał ale go potrzebował i wgl to wszystko.Na początku myślałam nawet,że D.O serio go odwiedza a tu niespodzianka.Umarł ;o; Kolejny powód do płaczu. Kobieto kocham Cię <3
OdpowiedzUsuńHe. He. Czytałam i przerywałam. Patrzę: Kaisoo -> TAAAAAAAK! Dalej: Angst -> NIEEEEE! TT . W połowie się zacięłam nie chcąc dalej czytać. Ja po prostu wiedziałam, że D.O. umrze. Angstowe Kaisoo zawsze umiera :<
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko było to piękne. Teraz muszę wyrzucić z głowy obraz chorego Kaia. Zbyt drastyczny ;3;
czasami chuj mnie strzela od czytania czegoś takiego. nie powinnam. zbyt feelsy.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc mam mieszane uczucia.
OdpowiedzUsuńSama fabuła ciekawa i poruszająca tylko mam wrażenie, że mogłas opisać to w taki sposób, że informacja na końcu nie byłaby potrzebna... według mnie trochę za bardzo okrojone, ale mimo wszystko mi się podobało ^^ lubię klimaty psychiatryka <3
Hwaiting! ^^
Coś niesamowitego. Niesamowity pomysł i dobrze zrealizowany. Nigdy bym się nie domyśliła jakie było prawdziwe zakończenie gdyby nie twój komentarz >.< Może łudziłam się, że Kai jednak ma uczucia... Że umie kochać... Ale myliłam się, no cóż nie po raz pierwszy :P Bardzo mi się podobało! WENY!
OdpowiedzUsuńTsukiKira