Tytuł: Fragmenty
Bohaterowie: Yoseob, Junhyung, wspomnieni Kikwang i Doojoon.
Gatunek: Angst
Ostrzeżenia: Gwałt, przekleństwa, pobicie.
Krótki opis: Junhyung był w życiu Yoseoba od zawsze.
Notka autora: Kursywa to wydarzenia z przeszłości a to co pisanie normalne, dzieje sie teraz.
Enjoy~
Junhyung był w jego życiu od zawsze. Odkąd Yoseob pamiętał otoczony był opiekuńczą aurą bruneta. Na każdym kroku spotykał się z jego czujnymi oczami i ramionami gotowymi objąć w każdej zagrażającej życie, lub co najmniej dumę młodszego, sytuacji. Był jego aniołem stróżem i jego obrońcą. Jego bratnią duszą i najlepszym przyjacielem.
Od małego, chłopcy nie odstępowali się na krok. Gdy Junhyung w wieku siedmiu lat miał zapalenie płuc, Seobie potrafił przesiedzieć przy jego łóżku do późnego wieczora. Nie przejmował się tym ,że to zaraźliwa choroba, liczyło się tylko to by siedzieć i wspierać swojego najlepszego przyjaciela.
Parę lat później dziesięcioletniego Yoseoba spotkała tragedia. Jego matka umarła od postrzału. Pocisk dostał się w lewe płuco i przedziurawił je. Dla obu chłopców był to szok. Młody blondynek wypłakiwał wtedy całe swoje żale w ramie starszego, który oczywiście nie odstąpił, trwał dzielnie u jego boku pocieszając jak tylko mógł.
Nic więc dziwnego że po pięciu latach zaczął darzyć Junhyunga głębszym uczuciem.
Yoseob po raz kolejny siedział skulony w rogu pokoju. Swoje podbite oko przysłonił dłonią.
Płakał.
Kocha go. Chociaż wie że nie powinien go kochać. Ufa mu. Chociaż wie że nie jest to człowiek godny zaufania. Powierzył mu swoje życie…. I chociaż on zniszczył je całkowicie nie mógł przestać go kochać.
W szkole wszyscy podejrzewali, że zawsze będący duszą towarzystwa, zabawny i słodki Yoseob jest chłopakiem tego cichego i małomównego trzecioklasisty. Z resztą, tak się wkrótce stało. Yoseob wyznał swą miłość, a Junhyung zaakceptował. Jako para byli jeszcze bardziej nie rozłączni niż dotychczas.
Ich pierwszy pocałunek miał miejsce pół roku później. Może dla niektórych do długi okres oczekiwania, ale w końcu gdzie im się śpieszyło? Był to prosty, delikatny pocałunek, który był formą pożegnania. Junhyung szedł do wyższej szkoły co oznaczało, że nie będą się widywać już tak często.
- Kochanie wróciłem.
Po mieszkaniu rozległ się głos odbijający się od ścian głuchym echem. W sercu Yoseoba pojawił się płomyczek radości, oraz wielki płomień strachu. Co będzie jeżeli się zorientuje?
Para ciepłych ramion otuliła go.
- Byłeś dzisiaj grzeczny, Seobie? Hyungie tak cię kocha… Mam nadzieję że nie wpuszczałeś dzisiaj tego złego pana, co? Bo jeżeli tak to wiesz że czeka cię kara...
- N…Nie Junhyung. Nie było go tu dzisiaj…
- To dobrze kochanie. Pójdę zrobić herbaty, dobrze? – wstał i skierował się do kuchni. I wtedy Yoseob sobie uświadomił…
Herbata.
Pierwsze „kocham cię” padło podczas kłótni. Dziewiętnastoletni Yoseob i dwudziestoletni Junhyung zamieszkali razem w małym mieszkanku zakupionym dzięki znajomościom Yoseoba. Pokłócili się właśnie przez te znajomości. Junhyung był chorobliwie zazdrosny o Doojoona. Gdy tylko ten pojawiał się w pobliżu Yoseoba, mina Junhyunga rzedła. Yoseob nie rozumiał tego chorobliwego ataku zazdrości, więc Junhyung wręcz wykrzyczał że jest zazdrosny bo go kocha. Kłótnia zakończyła się na tym, a Doojoon już przestał odwiedzać parę zakochanych.
Blondyn jeszcze wtedy nie wiedział co oznacza wprawienie w zazdrość swojego ukochanego.
- Yoseob. Chodź tu. – Junhyung zawołał go z kuchni. Ta zmiana w tonie jego głosu przyprawiała go o dreszcze, za każdym razem oznaczało to to samo.
Podniósł się i lekko kulejąc, skierował do kuchni.
- Co to jest? – Brunet pokazał dwa kubki stojące na stole. – Był tutaj, prawda?!
Yoseob nie odpowiedział. Wpatrywał się w kubki ze łzami w oczach, czekając na to, co nastąpi dalej.
- Kurwa, pytam się coś ciebie! –
Cios został wymierzony tym razem z przeciwnej strony niż ostatnio. Jego siła sprawiła, że Yoseob przewrócił się na podłogę. Zaraz po tym poczuł mocne kopnięcie w brzuch.
- Ty mała kurwo... Jego też mam zabić?! Tak jak to zrobiłem z Doojoonem?!
- Seobie, musimy się wyprowadzić.
Do mieszkania wpadł zdenerwowany Junhyung. Wbiegł do pokoju i w pośpiechu zaczął pakować rzeczy.
- Ale hyungie… co się stało? – Z kuchni wyszedł blondyn ubrany w różowy fartuszek i z drewnianą łyżką w ręku.
Nie odpowiedział. Po dwóch godzinach siedzieli w aucie. W radiu nadano komunikat. „ Policja ciągle szuka sprawcy wyjątkowo okrutnego morderstwa. Ofiara miała dosłownie wycięte serce, nie licząc wszystkich ran zadanych nożem pośmiertnie i przedśmiertnie. Ofiarą był niejaki Yoon DooJoon. Jeżeli ktokolwiek ma jakieś informacje…”
-Zrobiłem to bo cię kocham.
- N..nie… Kikwang przyszedł tylko spytać jak się mam, słowo, nic nas nie łączy…
Kolejne kopnięcie sprawiło że Yoseob wykaszlał krew na podłogę.
- Kłamiesz ! Zdradzasz. Mnie. z nim… już mnie nie kochasz!- z każdym oddzielnym słowem następowało kolejne kopnięcie. W końcu silne ręce podciągnęły go w górę za bluzkę.
- Kocham cię hyungie… Naprawde.. – głos Yoseoba był niewyraźny a jego oczy pełne łez.
Junhyung zaciągnął go do sypialni, rzucił na łóżko i zaczął zdzierać z niego ubrania.
Po salwach przeprosin ze strony Junhyuga , Yoseob w końcu mu wybaczył. Zamieszkali w nowym mieszkaniu, z dala od dawnego miasta. To nowe mieszkanie miało tylko jedną sypialnie i jedno łóżko. Do tej pory nie spali ze sobą, więc ta noc miała być wyjątkowa.
Ich pierwszy raz był pełen miłości i pożądania, jednak był bardzo delikatny.
Taki różny od następnych razów…
Wszedł w niego bez wcześniejszego przygotowania go. Nagle i gwałtownie. Kolejna tego dnia fala bólu przelała się przez ciało Yoseoba. I nie opuściła go aż do końca. Cały ten stosunek był dla niego pełen bólu, dopóki Junhyung nie doszedł w jego wnętrzu… Tak inny niż ich pierwszy raz, lecz chociaż tak bolesny, dalej dawał Yoseobowi tyle samo radości. Czerpał przyjemność z tego że ciało Junhyunga jest tak blisko jego, że ciągle się o niego troszczy… Bo przecież troszczył się o niego, chronił przed złem. Yoseob wierzył, że cała krzywda którą sprawiał mu Junhyung, była oznaką troski i miłości…
Junhyung opadł obok Yoseoba dysząc ciężko i przytulając go do siebie.
- Nie rób mi tego więcej Seobie.
- Dobrze hyungie… Obiecuję.
- Kocham cię Seobie
- Też Cię kocham.
Otulony przez ramiona Junhyunga zasnął, czując się na swój własny wewnętrzny sposób szczęśliwy.
Teoretycznie nie lubię czytać angstów. Dla mnie to zło. Lubię je pisać, choć to inna sprawa.
OdpowiedzUsuńOstatnio wpadam zazwyczaj na opowiadania typu, ktoś kogoś kocha, soł zabija jego "bliskich", znaczy tak to odebrałam. W uogólnieniu. TO dziwne. Ale ładnie napisane~~ Lubię czytać, jak piszesz ;3
Aczkolwiek Junhyung i Yoseob... nieee, to nie na mój mózg xD