2 sie 2013

[SeXing] "Full Moon - White Magic cz.1"

Tytuł: Full Moon - White Magic część pierwsza
Bohaterowie: W tej części: Oh Sehun, jego mama, wspomniany ojciec, oraz sprzedawca, który wszyscy wiemy kim jest~
Rodzaj: AU w którym Sehun jest juz po studiach.
Ostrzeżenia: W tej części żadne. 
Chciałabym tylko zauważyć, że ten fanfick to moje dziecko. Jestem z niego dumna i na razie jest najdłuższym moim ficzkiem. 
Enjoy~



I
Oh Sehun nigdy nie wierzył w miłość. Jego zdaniem nie istniało coś takiego jak to „magiczne uczucie” o którym wszyscy mówili. Uważał, że był to po prostu wytwór chorej wyobraźni ludzi, albo wymysł producentów komedii romantycznych, którzy wiedzieli, że człowiek, jako istota stadna, po prostu potrzebował mieć pewność, że do końca swojego życia będzie miał towarzysza, a po śmierci stanie w oko w oko z samym „Bogiem”.
Tak, w Boga Sehun też nie wierzył. Twierdził, że chrześcijanie wyznają wiarę tylko dla tego, że potrzebują jakiegoś przekonania, że jest istota o wyższym stadium umysłu niż oni, która sprawuje nad nimi opiekę i się o nich troszczy.
Myślał tak, odkąd pamiętał. Chociaż od dwudziestu czterech lat – czyli od chwili jego narodzin – próbowano mu wpajać inne zasady, on i tak zawsze musiał mieć swoje zdanie. Z biegiem czasu wytworzył wokół siebie mentalną barierę, o której istnieniu nawet on nie miał całkowitego pojęcia.  Izolował się od ludzi automatycznie. Nigdy nie tęsknił, bo nigdy nie miał za kim. Nigdy nie czuł się samotny, bo nie wiedział jak to jest być z kimś.
Co prawda próbował, jednak mowy nie było o uczuciach. Gdy był w wieku, w którym hormony pracowały silniej niż cokolwiek innego, chodził do klubów i „polował”.
Dziewczyny przychodziły w zasadzie same. Nie było się czemu dziwić, siedemnastoletni Oh wyglądał bardzo pociągająco. Był wysokim blondynem o umięśnionych ramionach, które były wynikiem spędzania czterech godzin tygodniowo na siłowni. Oczy miał brązowe i pociągłe, jednak ci, którym udało się w nie zajrzeć, stwierdzali, że słowo „puste” o wiele lepiej by je charakteryzowało.  Mimo tego drobnego szczegółu, z każdej imprezy wychodził z dziewczyną przyssaną do jego ust, kierując się do najbliższego hotelu. Wychodził z niego w środku nocy, nie wiedząc nawet, jak jego „ofiara” miała na imię.
Nie, żeby potrzebował to wiedzieć.
Po takich akcjach wracał od razu do domu, w którym i tak nikt na niego nie czekał. Ojciec zwykle w piątki zostawał w pracy, co matka wykorzystywała i jechała do swojego kochanka. Sehun wchodził do pustego budynku i kładł się spać, by następny dzień przesiedzieć w miejscowej bibliotece, ucząc się.
Kończąc szkołę z najlepszym wynikiem w swoim roczniku, poszedł na studia prawnicze, by kontynuować rodzinną tradycję.  Skończył je bez jakichś większych niespodzianek, za to z łatką „tego dziwaka z pierwszej ławki”. Nawet wykładowcy, którzy co chwilę chwalili jego umiejętności i inteligencję, bali się promieniującej od niego nicości.
Po rozwodzie rodziców, który przypadł akurat na jego wyjście z akademika, zamieszkał sam, w mieszkaniu które opłacał ojciec. Jednak mało interesował się jego życiem prywatnym. Dzwonił raz na miesiąc, tylko żeby się upewnić, że wpłata na konto przyszła w całości. Często też brał go na różne konferencje, związane z pracą. On również uważał, że jego syn jest dziwakiem.
Mama była jego wielkim przeciwieństwem. Przychodziła często, ciągle przesiadując i pytając o wszystkie aspekty życia swojego dziecka.
Sehun lubił jej odwiedziny. Czuł do niej wdzięczność, o wiele większą niż do ojca, który przecież fundował mu te wszystkie luksusy. Mama zawsze uśmiechała się na jego widok i składała mu dwa siarczyste buziaki na policzkach. Często przynosiła sernik z rodzynkami i galaretkę agrestową. Nie sądziła, że jest dziwakiem  i to przy niej czuł się najswobodniej. Była kimś na kształt przyjaciela.
W tą słoneczną środę również przyszła, przynosząc pojemnik z ciastem i miskę z galaretką.
 - Hunnie… - zaczęła, mieszając kawę, którą zrobił jej blondyn i patrząc na niego z uśmiechem. Zajadał się właśnie drugim, sporym kawałkiem ciasta, myślami wędrując już w przyszłość, do swojego wieczornego spaceru. Terapeuta polecił mu je na bezsenność, a on zaczął je naprawdę lubić. – Sehun! – powtórzyła, tym razem się śmiejąc.
Chłopak podniósł głowę, wyrywając się z zadumy. Spojrzał na swoją rodzicielkę zdezorientowany, nie znając powodu jej rozbawienia.
 - Tak? – spytał, wycierając kąciki ust żółtą serwetką, leżącą na stole kuchennym. Zgniótł ją i wsadził do kieszeni, notując w pamięci, by później wyrzucić ją do kosza.
 - Gdzie byłeś? – spytała kobieta, dalej chichocząc trochę pod nosem, – O czym myślałeś? Odleciałeś na dobrą chwilę. – poprawiła się zaraz, widząc pytające spojrzenie młodego Oh’a.
 - O wieczorze – odpowiedział niemal od razu.
Matka uniosła brew, patrząc na niego ciekawskim wzrokiem. Upiła łyk aromatycznego napoju.
 - O wieczorze? A co takiego wyjątkowego dzieje się w dzisiejszy wieczór? – oparła łokcie na stole, obserwując uważnie ekspresję jego twarzy. Od dawna miała nadzieję, że młodzik w końcu się ustatkuje. Znajdzie dziewczynę, zakocha się, ożeni…
 - Nic wyjątkowego, to co zawsze – uśmiechnął się przyjaźnie, nie czując przewiercającego go na wylot wzroku matki, która teraz wręcz umierała z ciekawości. – Idę na swój wieczorny spacer.
W westchnięciu rozwódki słychać było spory zawód. Gdy mówił o wieczorze, myślała, że będzie to trochę bardziej ekscytujące niż jakiś tam spacer.
 - A idziesz może z kimś? – użyła tego pytania, jak swojej ostatniej deski nadziei. Chociaż i tak już wiedziała, jak będzie brzmiała odpowiedź.
 - Nie. – wzruszył ramionami. Uważał to za oczywiste, w końcu z kim miałby iść? – Jak dostanę od ciebie psa, będę miał z kim chodzić – zaśmiał się, jednak umilkł widząc smutną minę kobiety. Odłożyła kubek, który trzymała już od dłuższego czasu i wstała od stołu. Wymusiła uśmiech.
 - Pójdę już, Hunnie… - powiedziała cicho, patrząc wszędzie, byle nie w jego oczy. Widząc, że chłopak też wstaje, zatrzymała go ruchem dłoni. – Nie musisz mnie odprowadzać  kochanie. Sama wyjdę.
Zamknęła drzwi pozostawiając za sobą ostry zapach drogich perfum.
*    *   *
Na spacer wyszedł o godzinie dwudziestej, kierując się tą samą trasą co zawsze. Najpierw przechodził obok fontanny, wyłączonej już o tej godzinie. Następnie skręcał w lewo i mijał szereg sklepów wielobranżowych. Było w nich wszystko. Czasami wstępował na zakupy, jednak dzisiaj nie potrzebował niczego konkretnego. Przeszedł więc obok wejść obojętnie, zakładając kaptur na głowę. Zaczynało kropić, a wolał nie wyróżniać się w tłumie mokrą głową.
Nagle jego uwagę coś rozproszyło. Zwykle teraz skręcał w boczną alejkę,  by przejść obok pustego pomieszczenia do wynajęcia.  Było ono opuszczone już jak się tu przeprowadził, chociaż słyszał, że wcześniej wszystkie sklepy znajdujące się tutaj plajtowały. Dlatego też, miejsce pozostawało nienaruszone.
Teraz jednak, zamiast desek i powybijanych szyb, w oknach wisiały czerwone firanki, a ściana frontowa, pomalowana była  na jasny granat. Szyld nad drzwiami ukazywał bardzo osobliwą nazwę „Full Moon – White Magic”
Sehun zaśmiał się. Mieszkańcy prędzej spalą na stosie właściciela i oskarżą o czarnoksięstwo, niż wejdą do tego sklepu i autentycznie coś kupią. Zastanowił się jeszcze tylko, kiedy ten ktoś zdołał się tak urządzić i dlaczego on wcześniej nie zauważył?
Deszcz rozpadał się jeszcze bardziej, przemaczając jego cienką bluzę, więc niewiele myśląc nacisnął na klamkę w drzwiach i wszedł do środka.
Pierwsze co go uderzyło, to zapach. Kadzidełka były porozstawiane po kątach i ich charakterystyczna woń nieprzyjemnie drażniła gardło. Gdy już przestał kaszleć, rozejrzał się uważnie. Wnętrze nie było duże, gdzieniegdzie z sufitu zwisały zioła związane w pęczki. Rozpoznał parę z nich, jednak reszta była mu całkiem obca. Po lewej stronie, na dużym regale, sięgającym aż do sufitu, stały różnego rodzaju słoiki i buteleczki. Po przeciwległej ścianie widać było medaliony i jakieś pudełeczka. Podszedł jednak do szafki i wziął do ręki słoiczek.
- Ojej! Przepraszam pana, nie zauważyłem, że ktoś wszedł! Chyba nie czeka pan długo, prawda? – zza drzwi kierujących się na zaplecze, wybiegł sprzedawca, panikując.
Oh odwrócił się i zobaczył przed sobą na oko nastoletniego chłopaka. Pojedyncze kosmyki jego brązowych włosów wystawały to tu to tam, nadając jego wyglądowi roztrzepany posmak. Oczy miał kocie i zauważył też dołeczki w jego policzkach. Na sobie miał jakiś dziwny ciemno-niebieski T-shirt, ze zdjęciem wilka wyjącego do księżyca.
Blondyn pokręcił tylko głową.
 - To dobrze…  - w jego głosie dało się usłyszeć dziwny, nieznany mu akcent. -Bałem się, że nie wiadomo ile pan tu stoi i czeka… A jest pan moim pierwszym klientem, więc muszę pana dobrze traktować! – brunet podszedł do niego i wtedy Hun zauważył, że sam jest wyższy od sprzedawcy. Wcześniej tamten stał na podeście, na którym znajdowało się biurko z kasą, więc nie zwrócił na to uwagi.
 - Ja nawet nie zamierzam nic kupić. – odparł zgodnie z prawdą – mnie to nie interesuje, przyszedłem, bo na dworze padało. – wytłumaczył z niechęcią. Nie lubił rozmawiać, zupełnie się na tym nie znał.
Chłopak przygryzł wargę zasmucając się, zaraz jednak pokazał na słoik który trzymał w ręku jego niedoszły klient.
 - Nie interesuje się pan? To w takim razie czemu pan to trzyma, co? – uśmiechnął się triumfalnie, podczas gdy tamten podniósł krem na wysokość oczu, by móc przeczytać etykietkę.
 - „Na odgonienie złych mocy” – parsknął śmiechem, odkręcając wieczko i wąchając zawartość. – chyba raczej, na odganianie wampirów – zmarszczył nos, czując silny zapach czosnku. – A to co? – zaczął, sięgając po fiolkę z przeźroczystą cieczą. – Na potwory z loch ness?
- Nie. Na katar.
Mruknął coś na kształt „mhm” i odłożył rzecz trzymaną w ręce.
- Tak więc, jak już się pan zainteresował moim sklepem. – zaczął znowu wielkooki – to może wtajemniczę nieco pana w tajniki aromaterapii, czytania ze snów, oraz w tak zwaną „białą magię”.
Sehun chciał zaprzeczyć, podziękować i w spokoju przeczekać aż na dworze przestanie padać, jednak chłopak zaczął już mówić.
- Aromaterapia oznacza dosłownie „leczenie zapachami”. „Aroma” to zapach, a „terapia”… no, wiadomo co. – zaśmiał się cicho, zakrywając usta dłonią. – Jednak nie można temu nadawać znaczenia ogólnego. Każda woń, odpowiada innej dziedzinie. Na przykład ten olejek który pan trzymał – tu pokazał na półkę w celu sprecyzowania wypowiedzi – to był olejek rozmarynowy. Właśnie ten, na równi z anyżowym, cyprysowym i eukaliptusowym, pomagają pozbyć się kataru i kaszlu. Często też dają sobie radę z przeziębieniami. – wymieniając nazwy preparatów, pokazywał je po kolei, ustawione obok siebie na półce.
Sehun po prostu słuchał. Wodził wzrokiem po fiolkach, ciesząc się, że nie musi się odzywać.
- Te na półce niżej natomiast – kontynuował– są na stres. Olejek jałowcowy, lawendowy, melisowy, neroli, geraniowy i różany – wyrecytował na jednym wdechu.
Blondyn tylko kiwnął głową. Zerknął na zewnątrz, jednak deszcz nie przestawał padać. Zamknął oczy wzdychając ciężko, a gdy je otworzył, zobaczył twarz drugiego, bardzo blisko swojej. Odskoczył od razu do tyłu, uderzając jednocześnie głową o jakiś zwitek anonimowych ziół, które spadły na podłogę. Jednak sprzedawca zdawał się tego nie zauważać. Stał przed półkami zamyślony, najwyraźniej szukając czegoś wzrokiem. Nagle uśmiechnął się i pobiegł szybko do lady, wręcz wskakując po drodze na podest. Zniknął cały pod biurkiem, by po chwili wyłonić się z dwoma malutkimi buteleczkami. Podbiegł powrotem do swojego zszokowanego gościa i wręczył mu te wydobyte „skarby”.
- Proszę. To jest olejek geraniowy – pokazał fiolkę z fioletową zakrętką, a później skierował palec na tą z zieloną. – a To olejek miętowy. Ten pierwszy jest na pana bezsenność, a drugi na skupienie się podczas pracy. Mięta korzystnie wpływa na koncentrację, zmniejsza zmęczenie umysłowe, łagodzi bóle głowy…
- Skąd wiesz? – przerwał mu nagle Sehun, już trochę przestraszony.
- Uczyłem się o tym przecież…
- Nie o to mi chodzi. – odparł zirytowany już blondyn. – Skąd wiesz o mojej bezsenności i o tym że pracuję? – był pewny, że o tym nie wspomniał. W sumie, prawie nic nie mówił, więc skąd…
Brunet zaśmiał się cicho, znów zasłaniając usta wierzchem dłoni.  Uniósł głowę, żeby zlustrować wyższego wzrokiem, po czym zaczął mówić.
- O bezsenności mogę stwierdzić chociażby po cieniach pod pana oczami. Nie sypia pan za dobrze, pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że prawie wcale. Wiem, że pracuje pan wśród dokumentów, bo pana palce pocięte są na opuszkach przez kartki papieru. Na pewno nie jest to papier malarski, bo zaciąć się nim naprawdę trudno, kartkami książkowymi  też w zasadzie się nie da. Na dodatek gdyby praca była mniej poważna, miałby pan poobklejane palce plastrami, jednak że musi pan zachować pewne reguły wyglądu, zostawia pan ranki, żeby zagoiły się we własnym tempie. Pana praca jest na jakimś wyższym stanowisku. Ma pan dużo czasu wolnego, który wykorzystuje pan na spacery i ćwiczenia w siłowni i to najdroższej w mieście, co świadczy bluza członkowska klubu sportowego, którą ma pan na sobie. Mieszka pan sam, bo ma pan niewyprasowane spodnie.
Po tym monologu, Sehun stał wpatrzony w chłopaka z niedowierzaniem. Sprzedawca był naprawdę spostrzegawczy, to trzeba było mu przyznać.
Zerknął na to co trzymał w ręce.
- Nie wierzę, żeby to miało jakoś pomóc. Nie będę wydawał pieniędzy na jakieś niedziałające pierdoły. – prychnął, przewracając oczami.
 - To zrobimy tak… Ja to panu dam za darmo, a jak zadziała, to pan zapłaci. Nic pan na tym nie traci, za to może pan dużo zyskać. To jak, zgadza się pan?
Sehun jeszcze chwilę stał tylko zamyślony, po czym skinął głową. W sumie, co mu szkodziło?
 - Jak mam tego używać?
- Oh to całkiem proste! – na jego twarzy znów zagościł wielki uśmiech. W sumie to uśmiechał się ciągle… - który sposób będzie najłatwiejszy… - zamyślił się chwile, marszcząc czoło. – Wiem! – klasnął w dłonie najwyraźniej zadowolony z siebie -  Potpourri! – Nim Oh zdążył spytać co to jest,  już zaczynał tłumaczyć. – Wie pan… Potpourri, to jednocześnie coś ozdobnego, jak i aromatycznego. Niech pan momencik poczeka… - pobiegł znowu na podest, ale tym razem wrócił szybciej niż ostatnio i zamiast buteleczek, trzymał jakiś woreczek. – To są suszone płatki różnych kwiatów i zasuszona skórka pomarańczy. Wysypuje to pan do jakiejś ozdobnej misy, skrapia dwudziestoma kroplami akurat potrzebnego płynu i Voilà!   Będzie pan spać jak suseł, zapewniam pana.
Sehun wziął tajemnicze opakowanie suszków i nie za bardzo wiedział co ma teraz zrobić. Miał podziękować? Oddać mu to?
- Chyba się panu spieszyło do domu, co? Już nie pada, może pan iść i w końcu się wyspać. Jeżeli zadziała, proszę dać znać – uśmiechnął się szeroko, odgarniając opadający kosmyk włosów za ucho.
Blondyn westchnął.
- Dobrze… I tak wątpię żeby zadziałało… - odwrócił się w stronę wyjścia.
- Do jutra – zawołał za nim wesoło brunet.
- Tak tak… - odpowiedział tylko i nawet nie wierząc, że jutro przejdzie przez te drzwi, wyszedł na ulicę. – Cholera… mruknął pod nosem,  rozglądając się dookoła. Było już co najmniej po dwudziestej pierwszej, to wszystko zajęło mu trochę więcej czasu niż planował. Chcąc szybciej znaleźć się w  domu, wrócił tą samą drogą którą przyszedł.
Gdy tylko zamknął za sobą drzwi mieszkania, odłożył plastikową torebkę na stół. Westchnął cicho, łapiąc się za głowę.
- Prysznic… - powiedział do siebie, jak to często miał w zwyczaju robić. Zsunął buty i rzucił je niechlujnie pod drzwi, tak samo jak kurtkę. Części ubrania powoli podzielały ten sam los, z tą różnicą, że tworzyły one coś w formie ścieżki prowadzącej do łazienki.
Szum wody lecącej z pistoletu prysznica sprawił, że Hun od razu się rozluźnił. Wszedł pod strumień, zamykając oczy i sięgając po butelkę z szamponem. Wylał odrobinę płynu na dłoń i wtarł sobie we włosy.
Kąpiel nie zajęła mu dużo czasu. Starał się szybko i jednocześnie dokładnie umyć całe ciało i wyjść z łazienki jak najszybciej. Było w niej duszno, od kiedy tydzień temu akurat tam, zepsuła się klimatyzacja.
Wyszedł więc w samym ręczniku owiniętym wokół bioder, z kropelkami wody spływającymi po jego włosach i karku. Piżamę, w postaci krótkich spodenek, wziął ze swojego pokoju. Leżała pod poduszką, jak zawsze. Przebrał się szybko, idąc powrotem w stronę dużego pokoju.
Popatrzył nieufnym wzrokiem na torebkę zwiniętą na blacie.
- Chyba oszalałem… - skomentował, wyciągając graty z plastikowej siatki. Wzdychając, sięgnął po talerz z półki i wysypał na niego zasuszone płatki kwiatów. Buteleczkę z fioletową zakrętką podniósł na wysokość oczu.  – Olejek geraniowy… - przeczytał, po chwili odkręcając fiolkę i przechylając nad suszki. Odliczył dwadzieścia kropel, po czym zakręcił zakrętkę.
- No dobra… Zobaczymy, jak działasz. – chwycił naczynie do obu rąk i skierował się z powrotem do sypialni.  Położył to co trzymał w ręku na szafce i położył się do łóżka. W głowie rozbrzmiał mu głos młodszego. Będzie pan spać jak suseł, zapewniam pana.
Prychnął.

- Tak tak, już to widzę…

12 komentarzy:

  1. Ładne i składne to twoje opowiadanie :D
    Sehun Pan Nicości to mnie troszku smuci ale rozumiem taka kreacja. W sumie to ciekawe zobaczyć go opisanego w takim świetle.
    Co do Laya to zdaje mi się jakiś taki zniewieściały...To chyba przez te chichoty i zasłanianie się dłonią. I czyżby tu był młodszy od Sehuna? Ulalala ~
    Czekam na więcej i bardzo mnie ciekawi jak rozwiniesz te ich znajomość C:
    Ps.Chyba sama powinnam spróbować tej metody na bezsenność, bo ostatnio również mam problemy ze snem :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo xD
      Zza czasów debiutu Sehun sie prawie w ogole nie uśmiechał, a na dodatek strasznie lubię model mrocznego i małomównego seme, taka moja mała słabość ;;
      Tak, Lay... xD Spokojnie on sie jeszcze zmieni w opowiadaniu, zapewniam! I nie, nie jest młodszy, Sehunowi sie po prostu wydaje, że jest on młodszy <:
      A co do tej metody, to przed misaniem tego opowiadania, spędziłam chyba 3 dni na studiowaniu każdej strony internetowej z aromaterapia jaką tylko znalazłam xD nie lubię niedomówień w moich opowiadaniach, chociaż znając życie i tak nikt nie będzie tego sprawdzał OTL
      Dziękuję za przeczytanie <:

      Usuń
  2. Po pierwsze - chcę więcej. Cierpię gdyż nie lubię chapterowania, czekania etc, itd... Bardzo ładnie i przyjemnie się czyta. Miła, tajemnicza atmosfera, nieco dziwna, ale oni dwaj są dziwni więc to bardzo dobrze ;D
    No i... wreszcie jakieś sexingi omooo ;;^;;

    OdpowiedzUsuń
  3. SeXing, tak bardzo pokochałam ostatnio to opowiadania. Sehun i tak ostatnio z każdym szaleje, a z Lejsem to już w ogóle i ta gra w pocky i to mizianie się na rozdaniu nagród. Chociaż dziwnie mi, bo Yixing w tym opowiadaniu zdaje się być takim... uroczym pasywkiem? Te chichoty i uśmieszki. A to dla mnie dziwnie, bo ostatnio zrobił się cholernie seksowny. Jeszcze jak występuje w tej białej, rozpiętej u góry koszuli... Do ostatniej chwili będę wierzyć, że to jednak on będzie dominował[*]
    Poza tym faktycznie możesz być dumna ze swojego 'dziecka', bo idealnie to wszystko opisałaś. Mam tylko nadzieję, że szybko dodasz drugą część, bo już nie mogę się doczekać.
    Weny~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, Lay jest dla mnie największym uke w EXO xD

      Usuń
  4. Rany boskie, ja chcę SeKaia w Twoim wykonaniu, błagam, takiego oneshota, marzy mi się ;;-;;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałabym SeKaia ale nie wiem czy każdemu by się spodobał, bo większość osób pisze Jongina jako seme a ja tego nie widzę bo Jongin to taki nieśmiały uke szczeniaczek ok.

      Usuń
  5. Opo świetne i naprawdę wciąga. Po przeczytaniu i go i twojego kom nie moge zgadnąć ktory będzie seme chociaż stawiam na Sehun xd Lay jest tak obco mi tu przedstawiony i nie moge sie przyzwyczaic.Sehun natomiast będzie chyba moją ulubioną wersją Skurw*** Sehun x3. I jak wyżej też bym czytneła SeKai z wielką chęcią .-. Nie wiem czy bardziej wolałabym kolejny Facebook prawde Ci powie czy SeXing. Jesteś drugą osobą której udało się zainteresować mnie nielubionym paringiem co jest nielada wyczynem. Pisz ten cholerny ff szybciej i wstawiaj xd Siedze na fotelu z kawcią i wypatruje Full moon, White magic 2 !

    PS. Serio tylko ja tak zacieszam gdy czytam SEXING? ( Seks w G lololo)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już prawie miałam sobie drugą część ale zepsuł mi się laptop :< I dopóki go nie odzyskam, nie będę mogła tego pisać <///3 A co do facebooka, jestem w trakcie pisania go na laptopie zastępczym od początku ^^

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Dołączam się do pytania osoby wyżej ;w;
      To opowiadanie zapowiada się cudownie i szkoda je zostawić...

      Usuń
    2. Ja również dołączam się do pytania ! Wiedz, że strasznie mi się ten fick podoba i szkoda by było go teraz tak zostawić i na pewno nie ja jedna tak sądzę, więc będę cierpliwie zaglądać sobie tutaj od czasu do czasu w nadziei na update'a :3

      Usuń